Przez długi czas zastanawiałam się, jak nazwać to, co robię zawodowo. Przedstawianie się jako copywriter zaczęło mnie nieco ograniczać, bo większości świata kojarzy się wyłącznie z pisaniem. A już sama praca w agencji reklamowej wykracza stanowczo poza stukanie w klawisze. To często tworzenie całych koncepcji kampanii, szukanie inspiracji, tworzenie scenariuszy radiowych i telewizyjnych, wymyślanie niestandardowych nośników komunikatów… A do tego trzeba dodać jeszcze moje (stosunkowo niewielkie, ale spektakularne) doświadczenie w dziedzinie public relations. I umiejętność kojarzenia faktów i ludzi ze sobą. Szukania dziury w całym i znajdowania rozwiązań. A i to nie wszystko.
Najbardziej na świecie lubiłam zawsze doradzać małym firmom. Takim, które rodziły się z pasji i z chęci do podzielenia się ze światem swoim talentem. Które nie dysponowały milionowymi budżetami, ale miały w sobie coś takiego, że chciałam od nich kupować i kupować. Zauważyłam, że wiele osób, które je prowadziły, nie miały czasu, energii, wiedzy, a czasem i odwagi, by odpowiednio się promować. A ja mogłam godzinami wymyślać dla nich nowe sposoby na dotarcie do klientów, podpowiadać im, gdzie szukać osób do współpracy, w co się angażować i dlaczego.
Zależało mi na tym, żeby inni też mieli szansę ich poznać i pokochać. Aż któregoś dnia mnie olśniło – jestem BIZNESOWĄ SKRZYDŁOWĄ.
Tak jak „tradycyjny” skrzydłowy (ang. wingman) pomaga w pubach poderwać dziewczynę, tak ja – jako biznesowa skrzydłowa – wspieram w podbiciu serc klientów. Z małą różnicą – zawsze celem będzie stały związek, bo to on jest podstawą mocnej marki. I nie kończy się na wsparciu na samym początku drogi – pomagam z odpowiednim zaprezentowaniem się światu, ale też w budowaniu pełnych pozytywnych emocji relacji z klientami, a potem nawet niwelowaniu ryzyka wpadnięcia w rutynę.
Wykorzystuję do tego całą wiedzę i doświadczenie z reklamy, promocji, marketingu, public relations i psychologii, oraz mnóstwo wniosków wyciągniętych z burzliwego życia uczuciowego. Miłość była czymś, co zawsze najmocniej mnie napędzało. I wierzę, że może też mieć ogromny wpływ na biznes.
Czy wymyśliłam sobie zawód? Tak. W pewnym sensie zawód miłosny ;) Ale mam nadzieję, że obejdzie się bez rozczarowań!